O czym... O Kim...

Pewnego dnia po prostu się stało... Pewnie, że nie był to gwałtowny zwrot. A może był? Sama już nie jestem pewna, czy przyszedł do mnie w lekkim powiewie, czy powalił mnie gwałtownym i niespodziewanym piorunem. Czy była to powoli rodząca się piękna relacja, czy gwałt przeogromnego uczucia. A może wszystko to razem? Nie wiem. Ale stało się. W pełni świadomie pozwoliłam Bogu otworzyć i oczyścić swoje serce, by tam zamieszkał. Zawierzyłam Mu swoje życie. Stawało się to, tak myślę, przez ostatnich kilka lat, ale kiedy patrzę na ten proces z perspektywy pisanego teraz wyznania, wydaje mi się, że trwało to tyle, co mrugnięcie okiem. Zdaje się, że przypadku wiary, nawrócenia, czas nie ma znaczenia. Nie ten czas, który znamy.

Patrzę na swoje dotychczasowe życie i wydaje mi się, że zawsze było poszukiwaniem drogi do Boga. Przez lata pragnęłam go tak bardzo, że chwytałam się wszystkiego, co tylko znalazło się w zasięgu mojej ręki, by choć trochę Go poczuć. Długo uczył mnie Pan, długo kazał mi błądzić, ale jestem pewna, że stale był przy mnie, nawet, jeśli czułam inaczej. 

Ostatnie sześć lat mojego życia to pasmo zdarzeń, które poprowadziły mnie prosto w Jego ramiona. To były niełatwe lekcje, ale odczytuję je jako szczebelki drabiny zwanej szczęściem. Dały mi dużo cennego doświadczenia, nauczyły pokory i miłości, nauczyły mnie, że droga do Boga wiedzie przez Człowieka i człowieka. Czasem była to droga cierniowa, pełna bólu i niezrozumienia, ale o ileż łatwiej było tą drogą kroczyć ze świadomością, że NIGDY NIE JESTEM SAMA.

Ostatnimi tygodniami, kiedy wręcz namacalnie czułam opiekę i obecność w moim życiu Nieba, dowodziła Maria, Matka Jezusa, To przez święty różaniec i nowennę pompejańską udało się zbudować ten most, którym chcę dalej kroczyć, bo wiem, kto na mnie czeka na drugim brzegu. Teraz już wiem, kim jestem i do czego dążę. Temu poświęcam mojego bloga. 

 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty